*****************************************************************
* *
* KRONIKA WARYACTWA I QRESTWA UMYSLOWEGO *
* -------------------------------------- *
* Nr 8(46) - Rok 1996 *
* *
*****************************************************************
* Periodyk poswiecony przejawom kretynizmu, duractwa, *
* patologicznej poprawnosci politycznej, *
* postempactwu spolecznemu *
* oraz calej gamie zjawisk pokrewnych. *
* *
* Ukazuje sie w miare potrzeby. *
* Zadnego numeru ISO nie mamy, bo i po co. *
* *
* Cytowanie calych artykulow, badz ich fragmentow jest jak *
* najbardziej dozwolone. Prosimy jedynie o poinformowanie *
* nas o tym milym fakcie. *
*****************************************************************
* Zalozyciel : Miroslaw J. Wiechowski *
* Redaktor naczelny : Miroslaw J. Wiechowski *
* Redaktor odpowiedzialny: Miroslaw J. Wiechowski *
* Sekretarz redakcji : Miroslaw J. Wiechowski *
* Serwis fotograficzny : Bozena S"derqvist *
* Obsluga komputera : Miroslaw J. Wiechowski *
* Wspolpracownicy : Andrzej Brandt (Polska) *
* Wilhelm Glowacki (Kanada) *
*****************************************************************
Od Redakcji
- -----------
Przepraszamy naszych wiernych Czytelnikow za pewne opoznienie
niniejszego numeru spowodowane krotka lecz dosc uciazliwa choroba
Naczelnego. Dalo to oczywiscie dogodny pretekst temu leniwemu
sybarycie by zawalic caly cykl wydawniczy gazetki.
Przepraszamy rowniez osoby nieco mniej nam przychylne za to, ze
Naczelny niestety powraca szybko do zdrowia i sie odgraza.
Niniejsze wydanie gazetki jest aktualne na dzien mniej wiecej
24 marca 1996, co zreszta nie ma wiekszego znaczenia, bo i tak
bijemy aktualnoscia wiekszosc tygodnikow.
* * *
Nie po raz pierwszy dzieki naszym Czytelnikom, ktorych bez
wahania mozemy zaliczyc do najekskluzywniejszych kregow
internetowej inteligencji, podciagamy sie intelektualnie z owego
dna, na jakim spoczywamy od niepamietnych czasow.
Otoz na nasze pytanie, co to sa "mule" dostalismy odpowiedzi od
siedmiu osob reprezentujacych obie znane nam plci podstawowe, a
mianowicie w porzadku alfabetycznym: Anety Baran, Ilony
Chodnickiej, Jana Kapaly, Andrzeja Kudlickiego, Wojciecha
Piasecznego oraz Tomasza Petryckiego.
Wszyscy byli zgodni, iz mule sa pewnym rodzajem malzy jadalnych.
Pani Aneta nawet je spozywala calkiem osobiscie zreszta, goszczac
w Belgii i stwierdzila, ze sa calkiem zjadliwe.
Wychylil sie jednak p. Wojciech Piaseczny, ktory napisal:
Oczywiscie, ze nie chodzi tu o "mule mleko", jednakowoz "mule"
jest najzwyklejsza w swiecie literowka, czego nieodkrycie przez
waszmosciow dziwi mnie wielce. W istocie autorom chodzi o zacne
"mole", z ktorych to kraje Beneluxu slyna na calym swiecie.
Nie bardzo wiemy, w jaki sposob zareagowac na tak oczywista probe
wprowadzenia nas w blad przez (prawdopodobnie) agenta wrogiej
lewicy. Wiemy, ze KWIQU niejednemu juz nie sola, ale wrecz
pieprzem w oku stoi. Nie oczekiwalismy jednak tak grubymi nicmi
szytej prowokacji celem skompromitowania wiarogodnosci naszego
(pardon) organu.
Poza tym do pasji nas doprowadza niemoznosc zwalenia winy na
Zydow lub rosyjska mafie, jako ze nazwisko p. Wojciecha nie brzmi
niestety jak Feldbach albo Gribojedow, tylko jak najbardziej po
polsku.
* * *
Wyrazamy glebokie ubolewanie z powodu kontrowersyjnego artykulu o
przestepczosci w Polsce, ktory bardzo jednostronnie naswietla
sprawy morderstw, gwaltow i rabunkow, stajac po stronie ofiar.
Pracujemy nad soba, by wykorzenic owe przejawy skansenowego
koltunstwa, ale duzo jeszcze mamy do zrobienia.
* * *
Zdajemy sobie sprawe, ze za posrednictwem listy POLITYKA
otrzymuje gazetke sporo osob, dla ktorych nie przedstawia ona
zadnej wartosci, jest nudna, wyprana z jakiegokolwiek poczucia
humoru (np. nie ma w niej dowcipow o ksiezach i zakonnicach) i
propaguje wrogi im swiatopoglad zdrowego rozsadku.
Dlatego zwracamy sie z pytaniem do subskrybentow POLITYKI: czy
nadal zycza sobie niezamowionego otrzymywania KWIQU, czy tez
wprost przeciwnie. Jak zwykle, ostateczna decyzja bedzie nalezala
do wlasciciela listy - w tym sensie, ze nie bedzie on nas
oczywiscie mogl w zaden sposob zmusic do wysylki KWIQU, natomiast
podporzadkujemy sie jego ewentualnej prosbie o wysylki tejze
zaniechanie.
Prosimy o krotkie, najlepiej niczym nie umotywowane opinie na
adres naszej listy wysylkowej: kwiqu(a)uci.agh.edu.pl.
* * *
Za wykorzystane teksty skladamy podziekowanie pp. Romanowi
Antoszewskiemu, Andrzejowi Brandtowi i Wilhelmowi Glowackiemu
wraz z tajemniczym pomocnikiem.
Wycofujemy natomiast zamieszczone w ubieglym numerze
podziekowania dla p. Alka Radomskiego i obiecujemy, ze od tej
pory bedziemy publikowac Jego listy ze zle ukrywana niechecia
i bez zadnych podziekowan.
Szczegoly w rubryce listow do redakcji.
Od obslugi komputera
- --------------------
Przypominamy, ze eksperymentalnie wysylamy osobom zainteresowanym
wersje KWIQU w standardzie ISO Latin-2, z polskimi fontami,
kropeczkami, kreskami i ogonkami. W celu wpisania sie na liste
abonentow tej wersji prosimy o wyslanie postingu (subject:
KWIQU - ISO) na adres Redakcji: mjw(a)bahnhof.se.
Uwaga: odbiorcom wersji ISO nie zalecamy wypisywania sie
z normalnej listy dystrybucyjnej, gdyz nie mozemy zagwarantowac
ciaglosci jej ukazywania sie. To samo co prawda dotyczy takze
normalnej wersji ASCII, ale jakby w troche mniejszym stopniu.
W ogole na tym swiecie nie ma nic pewnego.
Ciekawi jestesmy reakcji tych Czytelnikow, ktorzy juz wersje
ISO otrzymuja - zwlaszcza, czy gra jest warta swieczki.
- -----------------------------------------------------------------
Postep w temacie bezpieczenstwa obywateli
- -----------------------------------------------------------------
W Polsce fala przestepczosci rosnie w sposob grozacy wymknieciem
sie spod kontroli. Pojawia sie niepokojace, bo dowodzace
bezradnosci spoleczenstwa wobec bandytow zjawisko marszow
protestacyjnych: w Lodzi, Warszawie, Gdansku...
Zarazem marsze takie sa demonstracyjnym wyrazem utraty zaufania
do panstwa, ktore przez coraz wiecej obywateli jest postrzegane
jako bardziej sprzyjajace zbrodniarzom, niz ich ofiarom.
Kolejne rzady lagodza kary i oglaszaja amnestie. Wiezienia
zamieniaja sie w hotele, z dostepem do telefonow komorkowych,
komputerow, kolorowych telewizorow i "mokrych widzen".
Przestepcom udziela sie lekka raczka przepustek a opieke nad nimi
sprawuja ludzie, ktorzy sami sa najwyrazniej umyslowo
uposledzeni. W poprawczakach normalka sa regularne wyjscia na
dyskoteke. Na przepustki zwalnia sie nagminnie nawet osoby
tymczasowo aresztowane.
Oslawiony "lomiarz" mordowal kobiety bedac na przepustce. "Wampir
z Ochoty", majacy na sumieniu dwa morderstwa i jedenascie napadow
na kobiety, zostal "ze wzgledow pedagogicznych" zwolniony przez
dyrektora schorniska dla nieletnich na dyskoteke, z ktorej sie
"oddalil" w celu dokonania nowych przestepstw. 16-letni
gwalciciel zostal skazany na "resocjalizacje" na wolnosci. W
ramach resocjalizacji zabil w Lodzi dziecko. Miejmy nadzieje, ze
sedzia, ktory wydal w tej sprawie wyrok, ma ciezkie sny. Zreszta
to podobno nie pierwszy taki przypadek w jego karierze
sedziowskiej.
Najwyzsze przewidziane kodeksem wymiary kary, w tym takze za
najbardziej brutalne przestepstwa, sa wymierzane bardzo rzadko.
Sedziowie za ciezkie przestepstwa wymierzaja w ogole coraz nizsze
kary. Niedawno za skatowanie nozem i zgwalcenie 88-letniej
staruszki bandyta dostal 5 lat wiezienia. Za to za nieplacenie
alimentow inny sedzia skazal delikwenta na 2 lata wiezienia. Nic
dziwnego, ze przecietny obywatel przestaje widziec jakikolwiek
zwiazek miedzy rodzajem przestepstwa a kara a sedziow uwaza za
niebezpiecznych durniow.
W 1994 roku przecietna kara za gwalt ze szczegolnym okrucienstwem
bylo 3-5 lat wiezienia (!).
Wyroki bardzo czesto sa podawane w zawieszeniu. W ciagu dwoch
ostatnich lat blisko jedna szosta skazanych za rozboj nie trafila
w koncu do wiezienia. Nawet w przypadku najciezszych przestepstw
sedziowie kieruja sie wskazowkami miedzynarodowego humanitariatu.
I tak - na 1153 wyroki za zabojstwo z lat 1994-95 az przy 275
zastosowano nadzwyczajne zlagodzenie kary; w przypadku gwaltow
mialo to miejsce 88 razy na 536 przypadkow, a dla rozbojow 4501
razy na 10982 przypadki.
Aby dopelnic przerazajacego obrazu: w ubieglym roku
przedterminowo zwolnionych z wiezien zostalo 25.5 tysiaca
przestepcow, w tym ponad 10 tysiecy recydywistow. W 1994 ze
zwolnien przedterminowych skorzystalo ponad 32 tysiace wiezniow,
w 1993 - 23 tysiace, a 1992 - 21.5 tysiaca.
W ub.r. bez motywu rabunkowego mordercy zabili 44 osoby -
przechodniow, mimowolnych swiadkow. 41 osob skatowali na smierc,
ponad 4 tys. ciezko pobili.
Zatrwazajaca jest latwosc, z jaka bandyci wchodza w posiadanie
broni i jak trudno jest uczciwemu, placacemu podatki obywatelowi,
uzyskac pozwolenie na bron. Niepokoi podwazanie prawa do
samoobrony. Przeraza powtarzana w kolko przez wielu politykow
formulka, ze "nie surowosc kar, tylko wykrywalnosc" - tak, jakby
oba te czynniki nie byly wazne. Najgorszymi przeczuciami napawaja
zywcem od europejskich postempowcow przejete tendencje
humanitariackie i paplanina o "resocjalizacji" zatwardzialych
recydywistow - wedlug nich polskie prawo jest nieludzko
represyjne.
Ministerstwo Sprawiedliwosci wskazuje na projekt nowego kodeksu
karnego i kodeksu postepowania karnego.
Istotnie, z jednej strony wychodzi on naprzeciw nowym zjawiskom
wprowadzajac lub wzmacniajac kary m.in. za przestepstwa
komputerowe, przynaleznosc do gangu, wiele rodzajow przestepstw
gospodarczych. Wprowadza tez mozliwosc karania 15-latka (a nie
jak do tej pory 16-latka) za najciezsze zbrodnie tak jak
doroslego.
Z drugiej jednak strony liberalizuje sie wiele przepisow starego
kodeksu. Dolna granica kary wiezienia ma byc miesiac, a nie jak
obecnie 3 miesiace. Sedziowie maja miec wieksza swobode orzekania
i lagodzenia kar nawet wobec wielokrotnych recydywistow.
Nowy kodeks postepowania karnego rowniez idzie w dwoch
kierunkach. Utrzymuje np. instutucje swiadka incognito. Zarazem
znosi kare smierci (wbrew szerokiej opinii publicznej).
Nowy kodeks lekcewazy jedno z zadan prawa: prewencje ogolna,
czyli odstraszenie potencjalnego przestepcy od dokonania czynu
zagrozonego kara. To jest w nim dobre, ze nie przynajmniej nie
obarcza ofiar wspolodpowiedzialnoscia za przestepstwo.
mjw (wg Zycia Warszawy)
- -----------------------------------------------------------------
Smetny los kosmodromu Bajkonur
- -----------------------------------------------------------------
Miasto Bajkonur w Kazachstanie, ongis symbol dumy i potegi
nieodzalowanego Zwiazku Radzieckiego, miejsce skad wystrzeliwano
w przestrzen sztuczne satelity i pojazdy kosmiczne, przypomina
obecnie miasto-widmo.
Ogromne wyrzutnie rakiet, nieuzywane od dlugiego czasu, powoli
lecz niezawodnie rdzewieja - a radziecka wersja promu kosmicznego
pokrywa sie kurzem. Jurij Koptow, szef rosyjskiego Osrodka Badan
Kosmicznych twierdzi wrecz, ze Bajkonur miejscami jest tak
zniszczony, iz przypomina Leningrad po zniszczeniu go przez
Niemcow podczas Drugiej Wojny Swiatowej.
Zrzadzeniem ironii losu, rosyjski program badan kosmicznych jest
w wysokim stopniu uzalezniony od USA - na przyklad Amerykanie
placa Rosji 400 milionow dolarow za uzywanie rosyjskiej stacji
kosmicznej Mir. Jest to wiecej, niz rosyjski rzad byl stanie
wyasygnowac w ubieglym roku na caly budzet Osrodka.
A mysmy kiedys wierzyli, ze na Ksiezycu bedzie kukurydza rosla.
mjw
- -----------------------------------------------------------------
Deliberacje o kobiecie, rozmnazaniu i o polityce ...
- -----------------------------------------------------------------
Czesc II
I Motto: Swiat jest fascynujacy, az do obrzydliwosci; swiat jest
obrzydliwy, az do fascynacji...
II Motto: Wszystko, co traci waryactwem i qrestwem
umyslowym, jest mi drogie, choc nie wszystko, co jest mi drogie,
jest waryactwem i qrestwem umyslowym...
III Motto: Absurdolodzy wszystkich krajow, laczcie sie!
* * *
Seks w polityce sasiadow
Nieoceniony w politycznym osmieszaniu naszych wschodnich sasiadow
Wladimir Zyrynowski dotychczasowa historie Rosji widzi jako pasmo
stosunkow seksualnych.
Bolszewicy w 1917 r. dokonali gwaltu, stalinizm byl aktem
homoseksualnym, odwilz za Chruszczowa przypomina onanizm, a rzady
Gorbaczowa i Jelcyna dowodza impotencji.
Przyklasnac. Rzecz w tym, ze impotenci bywaja niebezpieczni. Juz
lepsi sa kastraci...
Niezwykly ozenek na tle politycznym mial miejsce w Pskowie w
1570, kiedy to car Iwan Grozny zdobyl to miasto. Otoz
arcybiskup Pskowa Pimen mial nieszczescie stac po stronie
oponentow Cara. Kiedy miasto padlo, Car zwolal wszystkich
przeorow okolicznych na weselisko, ale za przyjemnosc
uczestniczenia w nim musieli zlozyc wysokie oplaty.
Oplaty zalezaly od zasobnosci klasztoru. W kluczowym momencie Car
odezwal sie do arcybiskupa: 'Oto twoja zona, osiodlaj ja
natychmiast i cwaluj na niej do Moskwy. Jak dobrniesz do Moskwy,
zarejestruj sie tam jako klown!'
Przerazonemu duchownemu podano kobyle, na wszelki wypadek
przywiazano go do niej, bo niezbyt sprawnym byl jezdzcem. Na
koniec wcisnieto mu lire w dlonie i zbatozono zwierzaka.
'Zabawiaj zonusie muzyczka' - rozkazal car. Arcybiskup popedzil w
dal, brzdakajac na lirze...
W nowszych czasach niejaki Wladimir Puriszkiewicz, wojowniczy
monarchista w Dumie przedrewolucyjnej, demonstrowal swoja niechec
do rosyjskiej lewicy, zatykajac czerwony kwiat w rozporek. Potem
zaslynal tym, ze byl jednym z uczestnikow zamachu na Rasputina.
Tez rozporkowa raczej sprawa.
Skoro juz o rozporku mowa... Przyslowiowy polityk rosyjski,
niejaki Grigorij Jefimowicz Rasputin, znany byl nie tylko z
rozwiazlosci i poboznosci, ale i z awanturnictwa. Kiedys w
moskiewskiej restauracji 'Jar' wdal sie w jakas awanture, az
gospodarz zawezwal policje, by go wyrzucic.
Rasputin zaczal sie stawiac, wolajac: 'Ja jestem Rasputin, mnie
nie dotycza jakies tam przepisy porzadkowe!' [No to wiemy, skad
polscy parlamentarzysci czerpia pewne wzorce zachowania - Red.]
Policja zazadala dowodu
tozsamosci. Rasputin oczywiscie go nie mial, lecz odgrazal sie:
'Ja wam pokaze...'. Fama glosi, ze pokazal. Rozpial rozporek i
pokazal cale 30 cm. Policja wycofala sie pokornie, przekonana o
autentycznosci okaziciela taaaakiego dowodu...
* * *
Skoro jestesmy przy imponderabiliach rozporkowych, warto
popatrzec na ponizsze dane: kilka lat tem wystawiono na aukcji
nastepujace drobiazgi:
- - majtki Elvisa Presley'a - 605 $;
- - rozowy biustonosz Marylin Monroe - 750 $;
- - kondom liczacy sobie 182 lata (nie podano, czy uzywany) -
4.700 $;
- - bidet Marii Antoniny - 6.000 $;
- - etykietka identyfikacyjna zdjeta z palca u nogi Lee Harwey
Oswalda w kostnicy - 6.600 $;
- - penis Cesarza Napoleona (wysuszony) - 24.000 $;
- - pistolet Jacka Ruby'ego, z ktorego tenze zastrzelil Lee Harvey
Oswalda - 220.000 $.
I pomyslec - przyrzad, ktory posluzyl do splodzenia calej chmary
cesarskich bekartow i potomkow wart jest prawie 10 razy mniej,
niz urzadzenie, ktorym sprzatnieto z tego swiata jednego tylko
drania. W jakis sposob swiadczy to o naszym swiecie.
* * *
Prawica i Lewica
Nie tylko w polityce wlasciwe odroznienie lewicowosci od
prawicowosci decyduje o przetrwaniu. Mala rybka zwana czterookiem
(Anableps tetrophthalmus; o jej oczach warto napisac osobno) ma
organa rozrodcze ulokowane albo po prawej, albo po lewej stronie
ciala. Samiec z prawostronnym penisem musi zatem szukac partnerki
z lewostronna pochwa - i na odwrot.
Poniewaz lewostronny odchyleniec musi szukac odchylenca
prawostronnego, zeby im jakos szlo, w tym rybim towarzystwie
nigdy nie moze dojsc do skrajnosci w rodzaju WKP(b), KPZR, PZPR
czy SdRP. W stadle lewicowy samiec musi zrownowazyc sie prawicowa
partnerka i vice versa. Chwala Matce Naturze za jej madrosc...
* * *
Koncze ten zbiorek z akcentem rozdwojonego patriotyzmu.
... kiwi, kiedy ma ochote na sex, kladzie sie na plecach i kopie
powietrze nogami.
Dla scislosci trzeba koniecznie dodac, ze - aby bylo dziwniej,
robi to tylko samiec. Oczywiscie mowa jest wylacznie o kiwi przez
male 'k'. Kiwisi przez duze 'K', o ile mi wiadomo, nie uprawiaja
seksu, zostawiajac to imigrantom i Maorysom.
* * *
Rady i porady.
'Moczenie sie w wannie ... oslabia, dlatego rano jest
niewskazane. Nawet przed wypelnianiem obowiazkow malzenskich nie
radze brac kapieli - tez oslabia' - oglosil w wywiadzie dla
gdanskiej gazety Lech Walesa.
Roman Antoszewski
- -----------------------------------------------------------------
Dla naszego wlasnego dobra czyli pod opieka Wielkiego Brata
- -----------------------------------------------------------------
Dopiero teraz dotarla do nas (courtesy p. Andrzej K. Brandt)
ciekawa wiadomosc na temat Rady Europejskiej i jej stosunku do
prywatnosci w ogole, a kryptografii w szczegolnosci.
Wedlug artykulu w "Communication Week International" (18.09.1995)
skladajaca sie z przedstawicieli 34 krajow Rada Europejska doszla
do wniosku, iz nalezy zdelegalizowac wszelkie metody szyfrowania
tekstow, ktore nie umozliwiaja rzadowi ich odszyfrowania przy
uzyciu specjalnych kluczy.
Decyzja ta zapadla 8.09.1995 w Strasbourg i, zapewne przez
przypadek, zbiegla sie czasowo z inna decyzja - opracowania i
wprowadzenia do uzytku europejskiego standardu kryptograficznego.
Decyzja oznaczalaby, ze operatorzy sieci telekomunikacyjnych
staliby sie odpowiedzialni za odszyfrowanie dowolnych
przesylanych informacji i dostarczenie ich organom rzadowym na
kazde ich zyczenie. Panstwa czlonkowskie dopasowalyby rowniez swe
lokalne prawa i ustawy w taki sposob, by stalo sie mozliwe
sciganie "crackerow" ponad granicami.
Nie wiemy, co sie stalo z genialna propozycja. Nie wiemy tez, czy
sie z niej smiac, czy plakac nad debilizmem jej autorow.
Coz bowiem poczna rzady, jesli prywatne osoby zaczna wymieniac
korespondencje przy uzyciu zupelnie innych, nie zatwierdzonych
oficjalnie do uzytku przez urzednikow metod szyfrowania? Zabronia
ich uzywania? Zakaza kontynuacji badan w dziedzinie kryptografii?
Beda wiezic czternastolatkow, ktorzy sobie wymysla wlasnym
rozumem jakis szyfr podstawieniowy wieloalfabetowy? Jak to sie
bedzie mialo do tzw. swobod obywatelskich i prawa do prywatnosci?
A jak beda traktowane jezyki sztuczne? Bo przeciez nie jako
szyfry.
Pytan jest wiecej. Zupelnie nie rozumiemy, jakim cudem nasza
slabo rozgarnieta Redakcja zdaje sobie sprawe z ich istnienia,
natomiast uchodza one uwadze swiatlych gremiow europejskich.
mjw
- -----------------------------------------------------------------
alt.swedish.paranoia
- -----------------------------------------------------------------
Tym razem postanowilismy narazic sie zwolennikom rownouprawnienia
rozumnych i sprawnych inaczej. Jak wszem i wobec ogolnie wiadomo,
gdyby to tylko od nas zalezalo, spedzilibysmy wszystkich
inwalidow, slaboslyszacych, obciazonych zespolem Downa,
mongolizmem itp. do specjalnych obozow za drutami kolczastymi,
zeby sie wsrod zdrowych nie paletali, humoru im nie psuli i
apetytu na jedzenie nie odbierali samym swym widokiem.
Niestety, nasze idee (w koncu dosc postepowe) nie znajduja
obecnie szerszego echa wsrod warstw rzadzacych. A jakie sa tego
skutki - opowiemy na przykladzie trzech autentycznych faktow z
zycia wzietych.
* * *
Historyjka numer 1 - o slaboslyszacej.
Panstwo szwedzkie troszczy sie o dawanie zatrudnienia osobom
niepelnosprawnych i przeznacza na to spore pieniadze, a takze
zmusza pracodawcow do zatrudniania takich osob. Oczywiscie w
wielu przypadkach sa oni w stanie wykonywac normalna prace,
niczym pod tym wzgledem nie rozniac sie od swych zdrowych kolegow
i kolezanek.
Gorzej bywa, gdy taka osoba zaczyna zaniedbywac sie w pracy, nie
reaguje na zwracane jej uwagi, zada dla siebie specjalnych
przywilejow i w ogole zachowuje sie jak swieta krowa, ktorej
nijak ruszyc sie nie da. Wowczas pracodawca jest w kropce.
Zwolnic sprawnego inaczej praktycznie nie mozna.
Pewna niewiasta, nazwijmy ja A., skadinad polskiego pochodzenia,
uchodzi w pracy za nieslyszaca. Praca wymaga wielkiej
dokladnosci, jako ze ma sie do czynienia z roznego rodzaju
medykamentami, w tym takze z narkotykami, anabolikami i innymi
niebezpiecznymi substancjami.
Pani A nie ma zwyczaju przyjmowania do wiadomosci polecen
sluzbowych, jesli jej z jakiegos wzgledu nie pasuja. Sytuacja
jest nastepujaca: do zakladu przyjezdza Wysoka Inspekcja na
kontrole. Wszyscy wiedza, ze na pewnym oddziele nie wolno nosic
fartuchow z kieszeniami - i nie jest to bynajmniej jakies
widzimisie urzednika, tylko zupelnie sensowna zasada majaca na
celu utrudnienie wszelakich pomylek przy pakowaniu medykamentow.
Na pol godziny przed przybyciem Inspekcji kierownik oddzialu robi
szybki przeglad i... widzi pania A w fartuchu z kieszeniami.
Wszyscy inni sa ubrani zgodnie z regulaminem.
Kierownik ostrym glosem: "Prosze sie natychmiast przebrac!
Przeciez wie Pani, ze niezaleznie od tego, czy mamy na glowie
inspekcje, czy nie - w tym pomieszczeniu nie wolno miec kieszeni
w ubraniu roboczym!". Na to pani A, ktora umie czytac z ruchu
ust, spokojnie odpowiada: "Dobrze, dobrze, zaraz sie przebiore".
Kierownik idzie dalej.
Wreszcie przybywa Wysoka Inspekcja. Przechodza pomieszczenie za
pomieszczeniem, wszystko gra bezblednie, padaja wyrazy uznania,
pan kierownik najwyrazniej ucieszony - az tu nagle wzrok Komisji
pada na pania A, ktora siedzi, jakby nigdy nic - W TYM SAMYM
FARTUCHU z kieszeniami, co poprzednio. "A to co?" - dziwi sie
Komisja i zapisuje cos zamaszyscie w notesiku. Kierownik oddzialu
malo nie dostaje apopleksji. Wie, co sie bedzie dzialo. Raporty,
protokoly, tlumaczenia, ciagania po roznych urzedach, nagana...
jego dalsza kariera moze stanac pod znakiem zapytania, w kazdym
badz razie slad jego zaniedbania obowiazkow sluzbowych pozostanie
na dlugo w jakichs rejestrach.
Po wyjsciu Komisji kierownik pyta pania A: "Czemu Pani, do
diabla, nie zmienila tego fartucha, tak jak kazalem?". Pada
odpowiedz: "A bo mi sie nie chcialo...". Kierownik opuszcza
bezradnie rece i wychodzi na korytarz. Wie, ze nie jest w stanie
NIC z tym zrobic. Pani A jest swieta krowa i dobrze sobie z tego
zdaje sprawe.
Ta sama pani A, do spolki z inna pracownica, Szwedka, rowniez
slaboslyszaca - wywalczyly sobie dodatkowe 15 minut przerwy na
lunch, gdyz mowiac jezykiem migowym nie zdaza sobie tyle
porozmawiac w czasie posilku, co ich slyszace kolezanki, mogace
jednoczesnie mowic i nabierac widelcem z talerza.
Pani A przez pewien czas walczyla o to, by zaklad pracy zakupil
dla niej specjalny telefon dla osob nieslyszacych, z ekranikiem.
Jest to aparat dosc drogi, lecz w koncu zaklad pracy, dbajacy
o tak cennego i niezastapionego pracownika, jakim jest pani A,
szarpnal sie na wydatek rzedu 10 tys. dolarow.
Piekny, nowoczesny, skomputeryzowany aparat stoi... nieuzywany,
gdyz pani A obejrzawszy go pobieznie stwierdzila, ze jest dla
niej zbyt skomplikowany w obsludze i stracila cale do niego
zainteresowanie.
Nikt z jej bliskiego otoczenia nie zauwazyl, by pani A miala
najmniejsze bodaj skrupuly z powodu tego niepotrzebnego wydatku.
Pani A - jesli z jakichs powodow jest to jej na reke - udaje, ze
nie rozumie, co sie do niej mowi. W ten sposob ma zawsze pod reka
bardzo wygodne tlumaczenie wszystkich nieumyslnych i umyslnych
zaniedban, jakie jej sie zdarzaja niemal codziennie i irytuja
reszte pracownikow.
Ostatnio pani A wygadala sie, ze nie jest tak calkiem glucha i ze
lekarz przepisal jej aparat dla slaboslyszacych, ktorego moglaby
z powodzeniem uzywac, ulatwiajac zycie sobie i co wazniejsze -
innym. Spytana, dlaczego w takim razie nie uzywa aparatu,
odparla bez najmniejszego zazenowania: "Bo mi sie nie chce".
Jej sie "nie chce" - a kilkanascie innych osob wspolnie z nia
pracujacych meczy sie codziennie, by przekazac jej proste
polecenia, ktore ona bedzie w stanie odczytac z ruchu ust.
Oczywiscie, gdyby pani A uswiadomiono, ze nastepnym razem wyleci
z hukiem z roboty, na pewno bylaby w stanie wziac sie w garsc,
wsadzic sobie w ucho aparat sluchowy i przestac lekcewazyc
wszystko i wszystkich naokolo. Sek w tym, ze pani A jest swiadoma
swej uprzywilejowanej pozycji i tego, ze jesli komus sie to nie
podoba, to moze ja z uszanowaniem w dupe pocalowac.
* * *
Historyjka numer 2 - o sprzataczce.
W tymze samym zakladzie na odpowiedzialnym stanowisku sprzataczki
zatrudniona jest osoba niepelnosprawna umyslowo, co samo w sobie
jest pieknym gestem, pozwalajacym uposledzonej osobie w pewnej
mierze uczestniczyc w normalnym zyciu i czuc sie potrzebna.
Nazwijmy owa mistrzynie szczotki i smietniczki pania I.
Jak to sie mowi: kazdy glupi swoj rozum ma. Pani I nie ma
zwyczaju przemeczac sie przy sprzataniu. Robi je niestarannie,
usiluje przerzucic czesc swoich obowiazkow na inne osoby, na
zwrocona jej uwage zaczyna plakac. Czesto skarzy sie na jakies
blizej niezidentyfikowane bole, ktore jakoby uniemozliwialy
jej wymiecenie smieci spod stolu, biurka albo szafki.
Inni pracownicy znaja juz metody pani I i czasami, przerywajac
jej litanie na temat bolow w krzyzu, nogach, rekach i glowie,
pytaja: "Sluchaj, a idziesz dzis wieczorem do kregielni?". Na to
naiwna pani I odpowiada z entuzjazmem, zapominajac o swych
plagach: "O tak, ide tam, bede tam grac przez cale dwie godziny".
Dla nie znajacych sie na rzeczy: gra w kregle wymaga sporej sily,
kula jest dosc ciezka i w zaden sposob osoba cierpiaca na bole
kregoslupa nie ma szans na oddawanie sie temu przyjemnemu
zajeciu.
Aby zachecic pania I do lepszej pracy zafundowano jej trzydniowy
Wyzszy Kurs Sprzatania, ktory zorganizowala i przeprowadzila
pewna prywatna firma od Konsultingu Sprzataniowego za jedne 39
tysiecy koron, czyli ok. 6000 dolarow. Dla porownania -
trzydniowe kursy z zaawansowanych zagadnien informatyki kosztuja
ok. 1000 - 2000 USD. Gwoli sprawiedliwosci musimy jednak
stwierdzic, ze firma organizujaca Kurs Sprzatania zobowiazala sie
do regularnych wizytacji w miejscu pracy pani I i korygowania jej
ewentualnych bledow w technice trzymania miotly w ciagu calego
roku.
Po powrocie z kursu pani I nie miala poczatkowo zadnego zamiaru
zajac sie swymi obowiazkami sluzbowymi, tylko stwierdzila: "Ja
chce znow isc na kurs". Ktos, straciwszy cierpliwosc, odrzekl jej
dosc ostro, jak na szwedzkie stosunki: "Tak, tak, tylko na razie
cala reszta zalogi musi zarobic na ciebie i twoj kurs troche
pieniedzy, zeby bylo czym zaplacic".
Pani I ze zle ukrywanym absmakiem powrocila do - niechlujnego,
jak zawsze - wykonywania swych obowiazkow. Gdy jednak wie, ze
akurat danego dnia ma sie pojawic wizytacja z firmy urzadzajacej
kursy obslugi odkurzacza - spreza sie i, o dziwo, doprowadza
pomieszczenia do zupelnie przyzwoitego stanu, tzn. smieci sa
wysprzatane, kurze starte itp. Zapomina nawet o chronicznych
bolach wszystkich konczyn i organowwewnetrznych, jakie jej
dolegaja w pozostale, bezwizytacyjne dni.
* * *
Historyjka numer 3 - o opiekunce dzieci w przedszkolu.
Pani R, rowniez sprawna umyslowo w alternatywny sposob, zostala
zatrudniona w pewnym przedszkolu. Cala jej pensje placi nie
owo przedszkole, lecz panstwo, czyli podatnicy. Pani R,
nawiasem mowiac, jest jeszcze bardziej alternatywnie sprawna
umyslowo, niz pani I, opisana powyzej.
No coz, kolejny chwalebny przyklad integrowania osob rozumnych
inaczej w srodowisko ludzi normalnych i stwarzania im godziwego,
w miare moznosci, zycia.
Oczywiscie z pani R nie ma najmniejszego pozytku. Nie jest w
stanie zrozumiec najprostszych polecen. Oczywiscie nawet nie ma
mowy, by powierzyc jej jakakolwiek odpowiedzialnosc za dzieci.
Pani R natomiast wyroznia sie doskonalym i olbrzymim apetytem -
niedopilnowana potrafi zjesc dzieciom polowe wszystkich (!)
przygotowanych dla nich posilkow, albo deser przygotowany dla
calego (!) przedszkola.
Tak wiec mamy sytuacje, w ktorej normalne dzieci przedszkolne
stykaja sie codziennie z osoba nieodpowiedzialna za swe
czyny - byc moze niegrozna, ale tego nikt nie jest w stanie
przewidziec. Nawet, jesli pani R nie napawa dzieci strachem
i przerazeniem, to z pewnoscia wywiera na nich niekorzystne
wrazenie. Dzieci oderwane od rodzicow, potrzebujace zaufanych
doroslych osob w swym otoczeniu, napotykaja nagle na osobe
bezrozumna, pania R.
Pani R nie jest w stanie sie nimi zaopiekowac, nie potrafi im w
niczym dopomoc, nic wytlumaczyc. Co gorsza - dzieci zdaja sobie
sprawe, ze owa pani wyjada im jedzenie i desery, cos, czego im
robic nie wolno.
Nie jestesmy psychologami, ale chyba wolelibysmy zostawic dziecko
pod opieka psa, niz oddac do takiego przedszkola. Narzuca nam sie
natychmiast kilka pytan:
Jaki wplyw bedzie miala ciagla obecnosc osoby niedorozwinietej na
dzieci?
Co sie stanie, gdy na przyklad pani R pewnego pieknego dnia udusi
sobie mala dziewczynke, nie zdajac sobie sprawy, co czyni?
Kto poniesie za to odpowiedzialnosc? Oczywiscie - nie pani R,
jako rozumna inaczej. Kierownictwo przedszkola, ktore na
polecenie wladz ja zatrudnilo? Wladze, ktore wymusily jej
zatrudnienie? Tworca ustawy o zatrudnianiu niepelnosprawnych
umyslowo? Moze zwali sie wszystko na inne pracownice, ktore nie
dopilnowaly swojej "kolezanki"? A moze - i to jest najbardziej
prawdopodobne - odpowiedzialnosci nie poniesie nikt?
mjw
- -----------------------------------------------------------------
Grafitti
- -----------------------------------------------------------------
W USA mazanie po scianach, parkanach, pomnikach itp. zwane nie
wiadomo czemu "graffiti" rozprzestrzenia sie coraz bardziej.
Wychodzi z miast i trafia juz na obszary wiejskie.
W roku 1994 okolo 6 miliardow dolarow zostalo wydane na renowacje
zniszczonych elewacji oraz zapobieganie dalszej bazgraninie.
Niekiedy gangi przy pomocy flaszki ze sprayem znakuja swoje
terytoria, zupelnie jakby mieli problemy z oddawaniem moczu,
standardowego plynu uzywanego w tym celu przez zwierzeta.
Wiekszosc jednak bazgrolow jest dzielem "taggersow" pragnacych w
ten sposob podac do wiadomosci fakt swej zalosnej i nic nie
znaczacej egzystencji.
Obecnie wladze zaczynaja dostrzegac niebezpieczenstwo
lekcewazonego do tej pory zjawiska: graffiti zagraza istnieniu
calych skupisk ludzkich. Okolice, w ktorych grasuja "artysci",
podlegaja widocznej degrengoladzie, podupadaja, wiele osob po
prostu wynosi sie stamtad - z czasem pojawiaja sie najpierw
drobne, a potem coraz wieksze przestepstwa.
Jedynym srodkiem, ktory wydaje sie skutkowac jest zero
tolerancji, czyli usuwanie mazaniny w ciagu 24 godzin.
Dyskretnie nie pytamy sie, czyimi rekami i za czyje pieniadze.
Jest tez grupa zwolennikow sadzenia szybko rosnacych roslin
pnacych, ktore zaslonia stare graffiti i uniemozliwia
robienie nowych.
Policja, zajeta ciezszymi przestepstwami i zbrodniami nie ma
czasu na wylapywanie bazgrolowcow i dowalanie odpowiednich kar.
Oczywiscie, czesc ekspertow twierdzi nadal, ze w wandalizmie
nie ma z gruntu nic zlego - ze jest to pewna forma artystycznego
wyzycia sie przez mlodziez, lub swego rodzaju wolanie o pomoc:
"Hej, potrzebuje pomocy! Wyciagnij mnie!".
A w Singapurze wandalom wymierza sie, bardzo niehumanitarnie,
kare chlosty po dupie - i jest spokoj. Moze o taka wlasnie pomoc
chodzi owym "taggersom" - napedzenie im rozumu z dupki do glowki?
mjw
- -----------------------------------------------------------------
Przez wypaczone okulary Wilhelma Glowackiego
- -----------------------------------------------------------------
Religijna grupa Sikhow wykupila w 1989 roku wzdluz No 5 Road and
Steventson Hwy (Richmond, B.C.) ponad 2,5 km kawalek ziemi
rolniczej najwyzszej klasy ("agricultural prime land") na
potrzeby budowy swiatyni i zagospodarowania pozostalej
ziemi - czego nie uczyniono do dzisiaj. Swiatynie wprawdzie wybudowano,
ale
pozostala ziemia stoi odlogiem. Burmistrz miasta nie jest w stanie
wyegzekwowac niczego, gdyz kazdy jego ruch jest torpedowany przez
politykow i ministrow pochodzenia pundzabskiego, ktorzy
momentalnie okreslaja posuniecia burmistrza jako rasistowskie.
Dotyczy to rowniez innych wyznan, jak buddysci, ismaelici lub
ewangelicy, ktore pobudowaly swoje swiatynie na ziemi uprawnej.
Zgode na budowe swiatyn uzyskaly na podstawie decyzji o
dyskryminacji religijnej, lamiac przy tym dosc surowe prawo
federalne i prowincjonalne odnoszace sie do ziemi uprawnej I
klasy.
* * *
Nalezy z tym skonczyc wreszcie.
Dzien 21 marca byl obchodzony jako miedzynarodowy dzien walki z
rasizmem pod wszelkimi postaciami. Obchodzony generalnie pod
auspicjami ONZ (od 1966 roku), w Brytyjskiej Kolumbii w Kanadzie
zostal ochrzczony dodatkowym haslem "Dnia walki o zakonczenie
hegemonii bialych".
[Walka z rasizmem bardzo przypomina nam toczona ongis przez
dlugie lata walke o pokoj, w ktorej prym wiodl Zwiazek Radziecki
i inne kraje budujace socjalizm i sprawiedliwosc spoleczna.
Gowno z tego wyszlo. Wspolczujemy zatem potencjalnym ofiarom
rasizmu. Takie akcje moga tylko doprowadzic do rozkwitu Ku Klux
Klanu i wybuchu nienawisci do kolorowych. - Red.]
* * *
Zorganizowano konferencje uczniow szkol srednich na temat
rasizmu. Wsrod 275 uczestnikow, ktorych wszystkie referaty
oscylowaly wokol tematyki "bialej rasy", pojawili sie takze
delegaci - goscie z Gay and Lesbian Society, Towarzystwa Bitych,
Ponizanych i Gwalconych Kobiet, Maloletnich Bylych Prostytutek
(Jouvenille ex-sex trade street workers), Bylych Katolikow i
Lesbian Ahead and Go.
* * *
Uczniowie jednej ze szkol srednich wystapili z petycja do School
Board o zakonczenie popierania przez rzad akcji "wmawiania
rasizmu w Kanadzie".
Motywuja swoj wniosek "... Codziennym wmawianiem przez szereg
nauczycieli i przy kazdej okazji objawow rasizmu w zyciu
codziennym szkoly, prowincji i kraju".
Rzeczniczka prasowa uczniow stwierdzila: "... Po trzech latach
takiej akcji stracilismy przyjaciol, chlopcow czy dziewczyny.
Teraz mamy za to kilka grup narodowosciowo-rasowych, ktore bardzo
wrogo odnosza sie do siebie. Przestalismy istniec dla siebie jako
ludzie, ale wciaz zwalczamy rasizm i uprzedzenia w ramach
polityki rzadu. To jest paradoks".
[I co na to nasi zwolennicy akcji afirmatywnych? - Red.]
* * *
Zawieszono az do odwolania jedna z przedszkolanek za uczenie 5 -
6-letnich dzieci uzywania prezerwatyw, cwiczac na bananach i
marchewkach. Sprawa sie rypla, gdy jedno z dzieci poprosilo
rodzicow w domu o ocene zadanego przez pania cwiczenia nakladania
gumek, ktore byly za darmo rozdzielane przez przedszkolanke.
Pani postepowa wychowawczyni przedszkolna tlumaczyla sie, ze
bedac ateistka nie mogla tolerowac biblijnej teorii powstania
zycia na ziemi.
Byl to juz drugi wyczyn tejze nauczycielki. Za pierwsze
"szkolenie" zostala wyrzucona z pracy w poprzednim przedszkolu,
ale wygrala sprawe poprzez Human Rights Commission.
[O co chodzi tym rodzicom? Przeciez trzeba wykazac troche
tolerancji dla inaczej myslacej pani przedszkolanki. Co to
w koncu komu przeszkadza i komu czego ubylo? - Red.]
* * *
Jedno przewinienie mniej.
Krzysztof Kolumb, obwiniany przez niektorych nawiedzonych guru o
wszystkie mozliwe plagi, jakie spotkaly dzisiejsza Ameryke,
zostal uwolniony od pietna przywiezienia TB (czyli gruzlicy) do
Nowego Swiata.
Raport w Journal of the National Academy of the Sciences mowi o
znalezieniu tysiacletniej mumii, u ktorej stwierdzono przy pomocy
technik genetycznych obecnosc gruzlicy. Ta sama technika badan
pozwolila na odkrycie innych zaraz trapiacych od tysiacleci
cywilizacje ludzka. (Za NYT)
[Badania sa sfalszowane, a dziennikarze z New York Times
przekupieni przez lobby bialych ciemiezycieli. - Red.]
* * *
Swego czasu pismo Globe and Mail w ramach rubryki "Social
Studies" opublikowalo krotka notke o naturalnej i tymczasowej
niedyspozycji pan, ktora to wyraza sie przecietnie liczba 2480
dni ich zycia.
Zostalo to potraktowane "naukowo" kilka dni pozniej w liscie do
redakcji pani doktor (PhD) Suri Wijabu, wybitnego kobiecego
socjologa, kobiecego statystyka, ginekologa, dziennikarza oraz
aktywistke ruchow feministycznych w ponizszy sposob: "... Dla
kazdej kobiety przebieg menstruacji jest najgorsza kara za
niepopelnione winy. W tym tez okresie duzo malzenstw kobiecych
jest narazonych na zdrady partnerek".
* * *
Lekarze pracujacy na oddzialach pogotowia szpitalnego otrzymali
nowa ankiete-wywiad, ktora nalezy wypelnic podczas udzielania
doraznej pomocy kobiecie, szczegolnie mezatce dzieciatej. Zgodnie
bowiem z wytycznymi ministerstwa zdrowia ma to pomoc w zwalczaniu
"notorycznego znecania sie nad kobietami".
[Co za swiat! Niektorzy wrecz placa, by jakas bezpruderyjna
niewiasta sie nad nimi troche poznecala... - Red.]
Wobec powyzszego lekarze winni zwrocic uwage na wszelkiego
rodzaju oznaki potluczen, skaleczen, bruzdy, otwarte rany, slady
duszenia, podbite oczy, trzesace sie rece, siedzenie z ciasno
skrzyzowanymi nogami i kolanami zaslonietymi rekoma z
obgryzionymi paznokciami (ma to byc dowodem dokonanego na niej
gwaltu w ciagu ostatnich 48 godzin), dotykanie tylu glowy reka
itp.
Wszystkie w/w i zauwazone slady prowadza do niemal 100%
pewnosci, ze nad kobieta-pacjentka znecano sie w ostatnim
czasie i sprawca byl jej najblizszy partner (slowa 'maz' nie
uzywa sie).
W ten to sposob jedna z przedstawicielek ministerstwa do spraw
kobiet tlumaczyla watpliwosci lekarzy na temat celowosci
czasochlonnego odpytywania pacjentki w naglych sytuacjach, do
jakich nalezy wizyta na pogotowiu.
* * *
To nie jest jak Wielka Depresja. To rzad jest bankrutem. Mamy
troche pieniedzy na edukacje i trening, na inwestowanie w ochrone
srodowiska i infrastruktury. Ale musimy kompletnie wyrugowac dlug
narodowy, tak wiec nie mozemy wyjsc na ulice i przyjmowac do
pracy kazdego. Stad sytuacja bankruta.
Bill Clinton dla Associated Press.
* * *
Bardzo mi zal dobrych, starych czasow, kiedy to moglam z wozkiem
do zakupow zobaczyc, co lezy na polkach sklepowych.
Hillary Clinton dla stacji radiowej KSTP-AM w Minnesocie,
listopad'95
Moge powiedziec z cala szczeroscia, ze najbardziej nienawidzilam
zakupow i staralam sie ich nigdy nie robic. Widok polek
sklepowych doprowadzal mnie do bolu zoladka. Teraz oczywiscie
nawet bym nie mogla tego robic.
Hillary Clinton dla magazynu "She", styczen 1996
[Zwracamy, pewnie niepotrzebnie, uwage na spojnosc obu
wypowiedzi. - Red.]
* * *
Ograniczac wyziewy dwutlenku wegla w San Jose, CA, jest tak
wazne, jak ograniczac wyziewy dwutlenku wegla w San Jose, Costa
Rica.
Christophen Warren, Sekretarz Stanu USA podczas wizyty
panstwowej w Salwadorze.
* * *